Niedziela, 6 grudnia 2009
Kategoria Beskidy
Skrzyczne 1257 m.n.p.m.
Dzisiejsza wycieczka dość spontaniczna, z początku chciałem podjechać tylko do sklepu po nowy licznik, rozgrzać się i tyle, ale w końcu padło na to że chciałem wrócić i zobaczyć czy licznik czeka na mnie tam, gdzie podejrzewam go zgubiłem.
Cóż, zdradzę tajemnice, nie było go.
Kiedy wdrapywałem się na szczyt złapałem ochotę na dłuższą trasę, ale kompletnie byłem bez sił, rozkojarzony i w ogóle nie mogłem się skoncentrować, potem okazało się że miałem złe ciśnienie w tylnym amorku.
Poprawiłem to już przed szczytem, kiedy całe to bujanie tak wytrącało mnie z rytmu na stromych podjazdach, że zabrało mi to wszystkie siły i motywacja spadła.
Końcówkę jechało się już dobrze.
Na górze licznika nie było, a pogoda taka niemrawa, że nie było również mimo, że niedziela, praktycznie żadnej osoby i do tego strasznie wiało, więc padło na to że zjadę sobie nowym dla mnie szlakiem niebieskim przez Równię na dół do Lipowej i tam asfaltem już do Bielska.
Wkurzenie i irytujący podjazd odbiłem sobie ostrym zjazdem.
Wprawdzie na głównym szlaku było sporo liście i kompletna niewiadoma co pod nimi jest, ale po powolnym technicznym początku, pobocze okazało się przejezdne i jak odkręciłem kurek bezpieczeństwa, tak przynajmniej trzy razy mijałem się na żyletki z glebą życia. Za dużo ostatnio w głowie huczy i musiałem odreagować.
Generalnie zjazd bajka, muszę tam koniecznie wrócić latem, kilka momentów było takich że zaskoczony kolejnym konarem, głazem itp, robiłem gwałtowne dohamowanie, to długie metry pokonywałem na przednim kole, balansując na krawędzi przyczepności, generalnie na dole zatrzymałem się z drżącymi rękami i oddechem mocniejszym niż na podjeździe.
Niestety tym samym złamałem dziś swoją żelazną zasadę, że jak jadę sam, nie cisnę z górki do oporu, już kolegów do szpitala woziłem, dziś nie miał by mnie kto z trasy zbierać, ale jak to się mówi, pierwszy i ostatni raz :)
Dziś też testowałem okulary - gogle ze szkłami pomarańczowymi, świetna sprawa, polecam.
Jestem zadowolony i dziś stwierdziłem uzależniony od adrenaliny.
Ufff...czas na basen, saunę i relaks.
Pozdrower!!!
Wojtek
Ps. Przypominam odejdźcie od telewizorów!! Telewizja kłamie! :-)
Dziś mu nie dałem rady, ale kiedyś muszę go zrobić, może jak się zrobi cieplej...
Po lewej czekał na mnie raj - niebieski szlak - dawca adrenaliny.
Cóż, zdradzę tajemnice, nie było go.
Kiedy wdrapywałem się na szczyt złapałem ochotę na dłuższą trasę, ale kompletnie byłem bez sił, rozkojarzony i w ogóle nie mogłem się skoncentrować, potem okazało się że miałem złe ciśnienie w tylnym amorku.
Poprawiłem to już przed szczytem, kiedy całe to bujanie tak wytrącało mnie z rytmu na stromych podjazdach, że zabrało mi to wszystkie siły i motywacja spadła.
Końcówkę jechało się już dobrze.
Na górze licznika nie było, a pogoda taka niemrawa, że nie było również mimo, że niedziela, praktycznie żadnej osoby i do tego strasznie wiało, więc padło na to że zjadę sobie nowym dla mnie szlakiem niebieskim przez Równię na dół do Lipowej i tam asfaltem już do Bielska.
Wkurzenie i irytujący podjazd odbiłem sobie ostrym zjazdem.
Wprawdzie na głównym szlaku było sporo liście i kompletna niewiadoma co pod nimi jest, ale po powolnym technicznym początku, pobocze okazało się przejezdne i jak odkręciłem kurek bezpieczeństwa, tak przynajmniej trzy razy mijałem się na żyletki z glebą życia. Za dużo ostatnio w głowie huczy i musiałem odreagować.
Generalnie zjazd bajka, muszę tam koniecznie wrócić latem, kilka momentów było takich że zaskoczony kolejnym konarem, głazem itp, robiłem gwałtowne dohamowanie, to długie metry pokonywałem na przednim kole, balansując na krawędzi przyczepności, generalnie na dole zatrzymałem się z drżącymi rękami i oddechem mocniejszym niż na podjeździe.
Niestety tym samym złamałem dziś swoją żelazną zasadę, że jak jadę sam, nie cisnę z górki do oporu, już kolegów do szpitala woziłem, dziś nie miał by mnie kto z trasy zbierać, ale jak to się mówi, pierwszy i ostatni raz :)
Dziś też testowałem okulary - gogle ze szkłami pomarańczowymi, świetna sprawa, polecam.
Jestem zadowolony i dziś stwierdziłem uzależniony od adrenaliny.
Ufff...czas na basen, saunę i relaks.
Pozdrower!!!
Wojtek
Ps. Przypominam odejdźcie od telewizorów!! Telewizja kłamie! :-)
Czerwony szlak na Skrzyczne© feels3
Wąski szlak w drodze na szczyt.© feels3
Dziś mu nie dałem rady, ale kiedyś muszę go zrobić, może jak się zrobi cieplej...
Wśiekle stromy podjazd - czerwony szlak - kierunek Skrzyczne© feels3
Kolejny dobijający podjazd...© feels3
Tuż pod Skrzycznym© feels3
W końcu na szczycie...© feels3
Po lewej czekał na mnie raj - niebieski szlak - dawca adrenaliny.
W kierunku Równi - po lewej niebieski szlak© feels3
- DST 37.00km
- Teren 17.00km
- Temperatura 4.0°C
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Niesamowicie zachęcające zdjęcia, jak i opis trasy. W ogóle uwielbiam takie ścieżki :-)
Pozdro shem - 14:13 środa, 16 grudnia 2009 | linkuj
Pozdro shem - 14:13 środa, 16 grudnia 2009 | linkuj
feels3 -> zglosze sie jak bede jezdzil w okolicy ;)
webit -> hmm, petla beskidzka na szosowce po tych dziurach to niezbyt, pamietam jak jechalem w tym roku dookola Tatr, te kilkukilometrowe podjazdy na stojaka 10km/h na dlugo zostawaly w nogach :).
A w Istebnej bylem juz dwa razy, dwa lata temu byl koszmar, a w tym roku - marzenie :). klosiu - 22:43 niedziela, 13 grudnia 2009 | linkuj
webit -> hmm, petla beskidzka na szosowce po tych dziurach to niezbyt, pamietam jak jechalem w tym roku dookola Tatr, te kilkukilometrowe podjazdy na stojaka 10km/h na dlugo zostawaly w nogach :).
A w Istebnej bylem juz dwa razy, dwa lata temu byl koszmar, a w tym roku - marzenie :). klosiu - 22:43 niedziela, 13 grudnia 2009 | linkuj
@klosiu, @feels3 - moze pomyslicie (w kontekscie Beskidow, Isebnej, etc.) o m.in. Petli Beskidzkiej 2010 (wiem, wiem - to bardziej szosowa jazda) ale jesli nie to to Istebnej bedzie jeszcze jedna impreza - MTB Marathon
webit - 20:23 niedziela, 13 grudnia 2009 | linkuj
Ech, swietne tereny, zazdraszczam ;). Mialem okazje tam pojezdzic we wrzesniu, bajka. Mysle ze w przyszlym roku przejade sie do Istebnej na kilka dni pojezdzic, do Skrzycznego stamtad zaledwie 30km ;)
klosiu - 18:37 niedziela, 13 grudnia 2009 | linkuj
Tak czy siak trasa cudo! I jeszcze raz wielkie gratulacje i szacun za jazde w gorach w tak zimne dni :) Ja myslalem zeby na Skrzyczne wjechac tez czerwonym, ale od drugiej strony Szczyrku przez Male Skrzyczne (4. trasa na http://www.ewab.pnet.pl/szczyrk/rowery.htm).
webit - 15:04 piątek, 11 grudnia 2009 | linkuj
hej, wiedze ze uprzedasz mnie w tych trasach (ostatnio PL-CZ-SK, a teraz Skryczne). Obie mam w
planach na przyszly rok, coz ten srednio udany sie okazal, chciaz zadowolony raczej jestem ;)
Odleglosc - 37km to z licznika? Ja na Salmopol i z powrotem mam dokladnie 50, a spod Jaworzyny na Bialy Krzyz jest jakies 7km... webit - 09:52 piątek, 11 grudnia 2009 | linkuj
planach na przyszly rok, coz ten srednio udany sie okazal, chciaz zadowolony raczej jestem ;)
Odleglosc - 37km to z licznika? Ja na Salmopol i z powrotem mam dokladnie 50, a spod Jaworzyny na Bialy Krzyz jest jakies 7km... webit - 09:52 piątek, 11 grudnia 2009 | linkuj
jest kilka fajnych podjazdow, ze sie tak wtrace, szczegolnie polecam ten od strony Ostrego (za hotelem Zimnik), bo raczej nie zniecheca, a wreszcz przeciwnie - widoki i niezbyt duze nachylenie dzialaja motywujaco :)) a wracjac do bielskich sklepow, to dzisiaj odwiedzilem sklep Velo na Stojalowskiego i maja upust 10-15% na cala (na www nie pisza o wszystkim) kolekcje letnia, takze mozna sie po kosztach zaopatrzyc na przyszly sezon:)
k4r3l - 14:21 środa, 9 grudnia 2009 | linkuj
ja pamitam jak pojechałem w marcu na szyndzielnie to umarłem hehe cieszyłem sie jak wróciełm do domu po zrobionych 32 km, a na Skrzycznym byłem 3 lata temu i nie zamierzam tam wracać, maskara podjazd chyba ze zła ścieżka podjezdzałem
sebol - 21:09 wtorek, 8 grudnia 2009 | linkuj
W sklepie fotograficznym na Sarnim Stoku jest za ok. 30 zeta statyw, który zamiast nóżek ma coś na kształt chwytnych małpich ogonów i zapewne da się nim umocować kamerę na kierownicy :)
niradhara - 14:16 poniedziałek, 7 grudnia 2009 | linkuj
Do szukania licznika w tak rozległym terenie trzeba jakąś armię zatrudnić, chociaż czasami można mieć farta:) Z drugiej strony każdy powód jest dobry żeby wjechać na Skrzyczne:)
Kajman - 09:21 poniedziałek, 7 grudnia 2009 | linkuj
kurcze szkoda tego licznika :/ pewnie jakiś pacan znalazł i sobie przywłaszczył. widzę, że miałeś fajne widoczki ze Skrzycznego.
pozdrower hose - 23:54 niedziela, 6 grudnia 2009 | linkuj
pozdrower hose - 23:54 niedziela, 6 grudnia 2009 | linkuj
Wow!! Czytając opis ciśnienie mi się podniosło z tego napięcia, co dopiero musiałeś przeżywać pokonując tą trasę. Szacunek ale z drugiej strony wielki szczęściarz z Ciebie, że cało z tego wyszedłeś. Pozdrower! Aaaa i świetne fotki, fajnie, że znalazłeś chwilę czasu na nie, dobrze się je ogląda....!
kuguar - 20:04 niedziela, 6 grudnia 2009 | linkuj
Ze zdjęć wygląda na super wyjazd no i sucho chyba było. Pozdro.
QRT30 - 16:52 niedziela, 6 grudnia 2009 | linkuj
dzieki za cynk o tym decathlonie w bb. pewnie z ciekawosci odwiedze go w tym tygodniu.a co do wycieczki, to dobrze, ze sie Wam chce jezdzic (przynajmniej jest o czym czytac i co ogladac:)
k4r3l - 16:27 niedziela, 6 grudnia 2009 | linkuj
Komentuj