Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2010
Dystans całkowity: | 70.00 km (w terenie 5.00 km; 7.14%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 35.00 km |
Więcej statystyk |
bbRiderZ w Ustroniu - czyli szaleńcza jazda szlakiem bikemaratonu
Dołączyłem do bielskiej ekipy, która zrzesza...przypadkowo spotkane osoby w górach i przez fora rowerowe. To aż trudne do uwierzenia ale niemal nikt z tych ludzi nie zna się z innego miejsca jak z górskich szlaków rowerowych, niektórzy poznali się w ten sposób lata temu, niektórzy jak min ja od niedawna.
Taką ekipą dawno nie pokonałem trasy, do tego pogoda dopisała nam wzorowa.
W składzie:
Grzesiek, Arek, Agnieszka, Tomek, Karol, Sebastian, drugi Grzesiek oraz moja skromna osoba zaatakowaliśmy trasę bikemaratonu w Ustroniu, który odbył się wczoraj. Oczywiście ja dowiedziałem się o tym dopiero na miejscu, bo miała być jakaś luźna trasa na 2-3h.
Zbiórka w Bielsku o 11.30 i raptem 20km do Brennej aby dotrzeć na trasę, korzystamy z naszego GPS-a Grześka, który trasy zna lepsze niż wszystkie znane mi do tej pory portale z trasami rowerowymi razem wzięte :)
Prowadzi nas, hmm nie wiem którędy, ważne że dojeżdżamy. Po drodze na leśnej drodze, na samym środku leży gwóźdź, w którego Agnieszka postanawia sobie dla draki wjechać, dzień wcześniej chwaliła się że nie złapała kapcia od 3 lat, no i wszystko jasne :)
Atakujemy pierwsze podjazdy, to pierwszy moment kiedy krótkie pogawędki się kończą, jak to mawia Arek, jedyneczka i przed siebie. Łatwo nie było, tym bardziej że chyba nikt nie miał ochoty poddawać się pierwszy i w ten sposób już wiedziałem że całą trasę objedziemy w tempie nie wiele gorszym niż na maratonie.
Każdy z nas prezentuje inną formę i styl jazdy, ma inny rower o innych możliwościach, ciekawie to wyglądało, kiedy jedni uciekali na podjazdach, a na zjazdach trzeba było na nich czekać. Humor dopisywał wszystkim, trasa genialna, i mówcie co chcecie, ale tej edycji maratonu Grabka nie musi się wstydzić.
Świetne single, mordercze podjazdy i kilka naprawdę hardkorowych zjazdów.
I tak górka po górce, pomiędzy nimi krótkie popasy i na samym dole w Brennej wpadamy ekipą na ciepły żurek i inne smakołyki, wszyscy bardzo zadowoleni, ale bardzo zmęczeni, w tym najbardziej ja, pod koniec trasy już na powrocie do domu po prostu odcina mi prąd, nie czuję łańcucha i mam ochotę zatrzymać się...na prostej drodze. Reszta me ze mnie ubaw, no trudno, raz niech mają :)
W Bielsku rozstajemy się i każdy wraca do siebie, w tym Sebastian, który dziś poznał kolejne świetne beskidzkie tereny i przy okazji świetną ekipę.
Więcej chyba nie opiszę, żałuję tylko że nie miałem aparatu na kasku, który robił by zdjęcia w czasie jazdy. Tras cud malina, koniecznie trzeba ją przejechać.
Ładuję baterię i za niedługo znowu w drogę.
Jesień tuż tuż, a kto wie czy nie zima, więc trzeba korzystać ile można.
Taką ekipą dawno nie pokonałem trasy, do tego pogoda dopisała nam wzorowa.
W składzie:
Grzesiek, Arek, Agnieszka, Tomek, Karol, Sebastian, drugi Grzesiek oraz moja skromna osoba zaatakowaliśmy trasę bikemaratonu w Ustroniu, który odbył się wczoraj. Oczywiście ja dowiedziałem się o tym dopiero na miejscu, bo miała być jakaś luźna trasa na 2-3h.
Zbiórka w Bielsku o 11.30 i raptem 20km do Brennej aby dotrzeć na trasę, korzystamy z naszego GPS-a Grześka, który trasy zna lepsze niż wszystkie znane mi do tej pory portale z trasami rowerowymi razem wzięte :)
Prowadzi nas, hmm nie wiem którędy, ważne że dojeżdżamy. Po drodze na leśnej drodze, na samym środku leży gwóźdź, w którego Agnieszka postanawia sobie dla draki wjechać, dzień wcześniej chwaliła się że nie złapała kapcia od 3 lat, no i wszystko jasne :)
Atakujemy pierwsze podjazdy, to pierwszy moment kiedy krótkie pogawędki się kończą, jak to mawia Arek, jedyneczka i przed siebie. Łatwo nie było, tym bardziej że chyba nikt nie miał ochoty poddawać się pierwszy i w ten sposób już wiedziałem że całą trasę objedziemy w tempie nie wiele gorszym niż na maratonie.
Każdy z nas prezentuje inną formę i styl jazdy, ma inny rower o innych możliwościach, ciekawie to wyglądało, kiedy jedni uciekali na podjazdach, a na zjazdach trzeba było na nich czekać. Humor dopisywał wszystkim, trasa genialna, i mówcie co chcecie, ale tej edycji maratonu Grabka nie musi się wstydzić.
Świetne single, mordercze podjazdy i kilka naprawdę hardkorowych zjazdów.
I tak górka po górce, pomiędzy nimi krótkie popasy i na samym dole w Brennej wpadamy ekipą na ciepły żurek i inne smakołyki, wszyscy bardzo zadowoleni, ale bardzo zmęczeni, w tym najbardziej ja, pod koniec trasy już na powrocie do domu po prostu odcina mi prąd, nie czuję łańcucha i mam ochotę zatrzymać się...na prostej drodze. Reszta me ze mnie ubaw, no trudno, raz niech mają :)
W Bielsku rozstajemy się i każdy wraca do siebie, w tym Sebastian, który dziś poznał kolejne świetne beskidzkie tereny i przy okazji świetną ekipę.
Więcej chyba nie opiszę, żałuję tylko że nie miałem aparatu na kasku, który robił by zdjęcia w czasie jazdy. Tras cud malina, koniecznie trzeba ją przejechać.
Ładuję baterię i za niedługo znowu w drogę.
Jesień tuż tuż, a kto wie czy nie zima, więc trzeba korzystać ile można.
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 września 2010
Kategoria Beskidy, Bielsko i okolice, nocna jazda, z ekpiką
Rzeszów vs Bielsko
Po dłuższej przerwie od roweru, powrót w tempie dla mnie zawrotnym. W kilka chwil jak na zawołanie pojawiają się kolejne osoby.
Tym razem zawitał po raz drugi Sebastian , z którym na początku tego sezonu porządziliśmy pod Beskidach
W sobotę pojechaliśmy rozgrzać się przed niedzielą, w zasadzie głównie turystycznie, pokazałem Sebastianowi kilka fajnych miejscówek.
Nie obyło się bez przygód, zakleszczony łańcuch, mała gleba, ale rozjazd mega fajny.
To był tylko mały prolog do niedzieli...
Tym razem zawitał po raz drugi Sebastian , z którym na początku tego sezonu porządziliśmy pod Beskidach
W sobotę pojechaliśmy rozgrzać się przed niedzielą, w zasadzie głównie turystycznie, pokazałem Sebastianowi kilka fajnych miejscówek.
Nie obyło się bez przygód, zakleszczony łańcuch, mała gleba, ale rozjazd mega fajny.
To był tylko mały prolog do niedzieli...
- DST 20.00km
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 17 września 2010
Kategoria Bielsko i okolice, z ekpiką
Take back control and stand up straight
Zatrzymało mnie na chwile kilka spraw, które musiałem załatwić, więc i mała przerwa na blogu. Bestia mi nie odpuszcza, wie że po jednym 10km zjeździe bez hamulców można zatrzymać się na dole i przeżegnać. Adrenalina to coś co zawsze mnie stawia na nogi. Strach trzeba zwalczać strachem. Grunt że po jednej mocnej jeździe przechodzi wszystko nawet strach przed podatkami i polityką :P
A że dorobiłem się kolejnych forumowych i bardzo ciekawych znajomości, ekipa się powiększa.
I'm back in the game ladys and gentelmen.
Przy okazji ostatnie zdjęcie prezentuje moją nową zajawkę, na którą siedzę od kilku chwil wraz z Pawłem. Własnej konstrukcji oświetlenie - latarnia - na rower.
A że dorobiłem się kolejnych forumowych i bardzo ciekawych znajomości, ekipa się powiększa.
I'm back in the game ladys and gentelmen.
Przy okazji ostatnie zdjęcie prezentuje moją nową zajawkę, na którą siedzę od kilku chwil wraz z Pawłem. Własnej konstrukcji oświetlenie - latarnia - na rower.
- DST 50.00km
- Teren 5.00km
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze