Informacje

  • Wszystkie kilometry: 7070.90 km
  • Km w terenie: 2114.00 km (29.90%)
  • Czas na rowerze: 16d 02h 21m
  • Prędkość średnia: 15.92 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy feels3.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

extremalnie

Dystans całkowity:174.00 km (w terenie 48.00 km; 27.59%)
Czas w ruchu:09:13
Średnia prędkość:17.79 km/h
Maksymalna prędkość:54.00 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:34.80 km i 2h 18m
Więcej statystyk
Piątek, 8 lipca 2011 Kategoria extremalnie, Bielsko i okolice

Stan pacjenta stabilny

Już po operacji. Zalecenia "lekarza" :

Jeździć, nie skakać, obserwować, ubezpieczyć się i powoli szukać nowej ramy.

A tej świetnej ramy już nie produkują :(


  • DST 20.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Bestia
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 lipca 2011 Kategoria Bielsko i okolice, extremalnie

Pęknięta rama

2 much speed, 2 much agression, 2 fast, 2 furious.

I się stało, górna rura tuż przed główką...

Szybkich kilka telefonów i rozmawiam z najlepszym spawaczem aluminium na śląsku* i po wstępnych oględzinach zapada werdykt: na stół operacyjny, będziemy ratować.
Czas operacji jutro w godzinach popołudniowych.
Trzymajcie kciuki.


*prywatna opinia mająca na celu podniesienie mnie na duchu
  • DST 20.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Bestia
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 lipca 2010 Kategoria Beskidy, za granicą, extremalnie

ROCK GARDEN: Babia Góra-1725 m.n.p.m.

Beskidy moim zdaniem i nie tylko moim to jedne z trudniejszych rejonów w Polsce do eksploracji rowerem, a patrząc na opinie znajomych, zaryzykowałbym że nie tylko w Polsce.

A dlaczego? Zapytacie...Przecież nie są najwyższe, ani najbardziej strome, szlaki nie prowadzą tuż nad przepaścią daleko w dół, są też łatwo dostępne i zazwyczaj legalnie można wdrapać się na większość z nich. W czym tkwi diabeł? W szczegółach chciało by się dodać, ale nie, nie, diabeł chowa się pod kamieniami.
Tak, to kamieniste szlaki, od luźnych rozsypanych wielkości pięści kamieni, po głazy wielkości telewizorów, i to nie tych lcd...
Mordercze dla sprzętu, wykańczające dla bikerów, ale cholernie pociągające, dające ogrom satysfakcji z pokonania, zdobycia, w ferworze walki z własnymi słabościami, stanowczą grubą krechą odcinają chłopców od mężczyzn. Ja ciągle próbuje się dostać za tą linię, kiedy już wydaje mi się że tam jestem, odkrywam szlak, który w jednej chwili pokazuje mi że każdy ma swoje granice, każdy ma swoje miejsce, i że przedemną jeszcze nie jeden sezon MTB, jeszcze nie jeden abym mógł w pełni wykorzystać to co Beskidy mają do zaoferowania.

Dzisiaj moim łupem padła Babia Góra osiągająca wysokość 1725 m n.p.m., to najwyższy szczyt całych Beskidów Zachodnich, najwyższy po Tatrach szczyt w Polsce i drugi, po Śnieżce, pod względem wybitności. Zaliczany jest do Korony Gór Polski.

Pobudka o 6 rano, zgodnie z moim budzikiem, syte śniadanie, plecak spakowany dzień wcześniej, prysznic i w drogę.
Plan miałem spory jak na moje możliwości, chciałem asfaltami dojechać przez Żywiec, Korbielów do Oravskiej Polhory, stamtąd terenem już na samą Babią.
Po Babiej chciałem w drodze powrotnej jechać już tylko terenem, zahaczyć o Skrzyczne i Klimczok, niestety przy zjeździe z Babiej, uszkodziłem łańcuch i napęd nie pracował na najmniejszej przedniej tarczy, więc strome podjazdy odpadały, wtedy też podjąłem decyzję że to i tak dużo jak na dziś.

Wjazd na Babią to zaskakująco dużo jazdy, dopiero końcówka już bezapelacyjnie pchana, a nawet przez parę metrów rower na plecy i wio po skałach do góry.
Ludzie mijali mnie i patrzyli ze zdziwienia, osobiście wątpię że z podziwu, raczej mieli miny typu "matko, co ten gość tu robi z rowerem".
Choć byli i tacy co zagadywali i pytali jak gdzie i po co, w tym jedna niezwykle urodziwa Słowianka, która mówiła coś do mnie, ja tego kompletnie nie rozumiałem, tylko się uśmiechałem jak głupi.

Na szczycie...
Widok to poezja, w tym momencie już wiedziałem, warto było. Niech zdjęcia dopowiedzą resztę.
Po krótkim odpoczynku, decyzja, zjazd stroną polską. Chciałem koniecznie poznać trasę od drugiej strony, teraz myślę że to była zła decyzja, choć może nie zła do końca, ten odcinek, a liczył sobie blisko 20 km do zjazdy na sam dół do miasta, wyrwał ze mnie wszystko co miałem, a nawet więcej, zmuszając mnie w paru sytuacjach do zejścia z roweru i schodzenia razem z nim, tylko raz nie posłuchałem przeczucia, i poleciałem w krzaki, w locie modliłem się aby pod nimi nie było ostrych jak brzytwa kamieni, i nie było, moje szczęście.

Oczywiście po drodze ludzie nie szczędzili komentarzy, pozytywnych, bardzo miłych, patrzyli jak na szaleńca, ale mi nie w każdym momencie było do śmiechu, tyle razy co minąłem się z lotem przed siebie to nie zliczę, i tak ta walka z trasą trwałą kolejne kilometry, im dalej od szczytu tym coraz więcej szerokich, ubitych szutrów i łagodniejsze zjazdy.
Niestety na całej trasie nie natrafiam na żadne schronisko, zapasy wody się kończą, upał daje się we znaki, i wtedy spotykam miejscowego górala, po krótkiej pogawędce, proponuje mi tankowanie prosto u jego źródła, zimna górska woda ratuje mnie z opresji, w facetem gadam dobre 15 min, podczas których dałem w siebie wdusić małą szklankę zimnego piwa. Zjeżdżam padnięty do miasta i już tylko 40km do domu, dojeżdżam wycieńczony, nadgarstki obolałe, uda palące, ale oglądam teraz zdjęcia i zdecydowanie mogę powiedzieć warto było!

Pozdrower :)



Cel podróży...Tu miałem moment zawahania, jak zobaczyłem gdzie ja dziś zamierzam się wdrapać, nie powiem, nogi mi się ugieły.



















































I na koniec muzyka, którą nuciłem dziś przez większość dnia.



Pozdrower!
  • DST 123.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 07:11
  • VAVG 17.12km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Sprzęt Bestia
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 sierpnia 2009 Kategoria extremalnie

Zjazd ze Skrzycznego (1257 m.n.p.m.)

Dziś absolutnie zero jazdy pod górkę :)
Trzech kompanów, kolejka na górę i ogień w dół. Kilka gleb, jeden kapeć, trochę odrapań i znów kolejka na górę... :)
Nagroda po ciężkim tygodniu.














  • DST 10.00km
  • Teren 10.00km
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Bestia
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 15 maja 2009 Kategoria extremalnie

Zarabie - Myślenice

Kilka dni przygotowań i kraksa kolegi na pierwszych metrach trasy downhillowej kończy wycieczkę. Wrócę tam na pewno!










...z cyklu...mogę wszystko :-)
  • DST 1.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:02
  • VAVG 30.00km/h
  • Sprzęt Bestia
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl