Informacje

  • Wszystkie kilometry: 7070.90 km
  • Km w terenie: 2114.00 km (29.90%)
  • Czas na rowerze: 16d 02h 21m
  • Prędkość średnia: 15.92 km/h
  • Suma w górę: 3500 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy feels3.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Środa, 5 maja 2010 Kategoria Beskidy, Bielsko i okolice

Głupi ma szczęście...albo i nie.

W dzisiejszym odcinku będzie o braku odpowiedzialności, pechu, szczęściu również, o głupocie i hartu ducha, i psia krew...trudnej pogodzie, ale i o zadowoleniu pod koniec dnia.

Miałem to ja wybrać się dziś na długą i spokojną jazdę, jutro mam trudny dzień, chciałem zostać z myślami sam, wybrałem sobie długą trasę, asfalty żeby nie trzeba było się koncentrować na jeździe zbytnio i pojechałem.
Pomijam fakt, że tak czysto treningowo, czas najwyższy zwiększyć dystanse i przyzwyczajać się stopniowo do obciążenia, choćby takiego jakie jest na maratonach, a przecież, ja choć kilka ostatnich, ale chciałbym w tym roku zaliczyć.

Wyjechałem z Bielska w kierunku Wapienicy, by dalej kierować się na Skoczów, odbiłem na, no właśnie, na Brenną, a miało być na Wisłę i Ustroń, jechałem dalej bo wiedziałem że to tuż obok i na pewno gdzieś odbije i będę tam gdzie chciałem.

Gnałem tak przed siebie już ładnych parę kilometrów, okolice znajome wiedziałem że w miarę dobrze jadę i klaps, syk, strzał, szum i szorowanie. Co to? No jak to co, kapeć moi drodzy. Kapeć, kapciowi nie równy, bo ten cholera nie miał zapasu! Dobrze, że w okolicy nie było dzieci żadnych bo zły bym dał przykład ucząc ich całej gamy łacińskich słów, no ale ciężko mi było się uspokoić, bo w myśl zasady, jadę się wyłączyć od wszystkich nie wziąłem niczego, nie tylko dętki, nawet jednej polskiej złotówki, ani dokumentów ani telefonu. Więc wyobraźcie sobie co czułem kiedy byłem ok 40 km od domu dokładnie w połowie drogi, i czekała mnie perspektywa pchania tego żelastwa przez hmmm 8-10 godzin?!
Kto by mnie z rowerem na stopa wziął?

To było właśnie o głupocie i braku odpowiedzialności i braku rozumu.
A zapytacie gdzie tu szczęście pewnie co?
Bo widzicie zatrzymałem się 20m obok jedynego w tej dziurze wulkanizatora, czynnego jeszcze kilka minut. No nie wyobrażacie sobie jakie to uczucie kiedy ma się świadomość że do domu wrócę raptem za 2 godziny.
Faceta wziąłem pod włos, bo ani grosza przy sobie nie miałem, ale trafiłem na równego gościa, obiecałem że oddam za naprawę jak będę przejeżdżał następnym razem.

No ale to nie koniec przygód był, bo postanowiłem kontynuować wyprawę, nie byłem tak zmordowany jak sobie tego życzyłem.
Pojechałem szukać swojego Ustronia, pytając kolejnych lokales, o kierunek Ustroń i Szczyrk, wszyscy mnie kierowali przed siebie i dotarłem, tak prosto na żółty szlak na Przełęcz Karkoszczonkę, szlak mnie trafił po raz drugi, bo te tereny to ja znam i wiedziałem w tym momencie że to kompletnie nie ta droga której szukam, niestety robiło się już późno i musiałem szybko podjąć decyzję, i podjąłem, złą jak się później okazało, bo po próbie wjechania na przełęcz, przez gęste błoto się skończyło. Zmarnowałem mnóstwo sił, byłem cały z błota, i do tego zaczął padać deszcz. W zasadzie to trzeba było napisać, że zaczęło solidnie lać, nie było już miejsca na kolejne głupie akcje, a dziś nie miałem szczęścia, wybrałem coś czego bardzo nie lubię nie robić, czyli trasę powrotną po tym samym odcinku. No cóż, przynajmniej szczęśliwie piszę ten wpis do bloga a i przecież nie jest 3 nad ranem tylko 21 :)

Ale prawdę mówiąc osiągnąłem swoje, konam ze zmęczenia, tempo sobie narzuciłem, pstryknąłem parę zdjęć, jestem pozytywnie zmęczony a o to mi chodziło.

Pozdrower.























  • DST 83.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 20.75km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Bestia
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
na pierwszej focie, lewe wzgórze : fajnie widać efekt wycinki/wiatrołomów . pół górki zarośniete a pół wytrzebione
tomecki
- 21:28 sobota, 22 maja 2010 | linkuj
Foxiu powiedzenie mogę tylko potwierdzić, takie rzeczy lubią się dziać w najmniej oczekiwanych sytuacjach :) . Zdjęcia wolałbym dawać szerokie zamiast wysokie, ale wtedy blog mi się będzie rozjeżdżał na boki, zmieni się to jak trochę przemodeluje szablon.

Marusia kiedyś też pamiętam nie przykładałem do tego uwagi, żadnej, i żyłem :D
Do czasu gdy zacząłem robić tych km więcej i zawsze coś po drodze się działo. Za to zaobserwowałem u siebie, to że jak jestem przygotowany na 101 % to nic się nie przydarza :D
feels3 - 12:31 piątek, 7 maja 2010 | linkuj
Jak sobie przypomnę moje beztroskie pierwsze wypady na Jurę -to się rozczulam ;P Bez narzędzi ,dętki ,pompki... I nic mi się nigdy złego nie przytrafiło :D Chyba jednak głupi ma szczęście :P
marusia
- 22:38 czwartek, 6 maja 2010 | linkuj
kumpel ze studiów miał takie powiedzenie - "Po co jest koło zapasowe? Po to, że jak się go nie ma to się łapie gumę w polu" - święta prawda to jest :)

Zdjęcia ładne, ale olbrzymie - pionowe kadry mi się na ekranie nie mieszczą ;)
foxiu
- 20:51 czwartek, 6 maja 2010 | linkuj
Autochton To miała być czysto asfaltowa trasa, ale pobłądziłem :)
Spokój ducha udało się dziś osiągnąć w odpowiednim potrzebnym momencie :)

Sikor4fun No właśnie tak sobie myślałem żeby jednak jechać na tą przełęcz, ale właśnie pomyślałem o tym co Ty...o niedźwiedziach :P i zawróciłem.

Klosiu Ta, nawet mi nie mów :D, pchać takiego i to jeszcze z kapciem, już się zastanawiałem ile szarpnie mnie nowe koło bo brałem pod uwagę powrót na obręczy :P

Kajman Hehe, ciekawa teoria, może coś w tym jest :)
Pogodę wolałem lepszą, ale wiesz ja czasami, bardzo rzadko lubię się tak wyłączyć od wszystkiego i wzmocnić psychicznie, wtedy w ogóle nie zwracam uwagi na pogodę, byle nie waliło piorunami :D

K4r3l Normalnie też by mi nie dawało spokoju i zastanawiał bym się po każdym kamieniu czy go czasem nie najechałem zbyt szybko, ale wyjątkowo o tym nie pomyślałem wychodząc z domu, ale co ciekawe pompkę miałem :P, ale mam ją na stałe przymocowaną do roweru, chyba muszę taki patent jeszcze dla dętki zrobić :D
feels3
- 18:54 czwartek, 6 maja 2010 | linkuj
szaleństwo, ja bym się nie mógł skupić na jeździe bez zapasu w plecaku :) no ale wyobrażam sobie twoją reakcje tle km od domu:/ ale na szczęście zachowałeś zimną krew :) no i plus, że są jeszcze tacy bezinteresowni ludzie... ps. końca deszczu nie wiadac:/
k4r3l
- 06:42 czwartek, 6 maja 2010 | linkuj
Dziwne, że kapcie często się łapie w pobliżu wulkanizatora!!! Czasem podejrzewam, że maczają w tym ręce:(
Że też Ci się chciało w taką pogodę:)
Kajman
- 22:45 środa, 5 maja 2010 | linkuj
A miales niepowtarzalna okazje na dystans maratonski biegnac obok roweru ;). Dwa razy juz probowalem tej dyscypliny, ale na dystansach 10 kilometrowych. Szybko idzie, 10km/h spokojnie da sie utrzymac z wiernym rumakiem przy boku :D.
klosiu
- 21:49 środa, 5 maja 2010 | linkuj
Całe szczęście, że pan "wulkanizator" :D był hojny i Ci pomógł :] Masakrą by było złapanie kapcia w lesie w nocy bez telefonu bez kasy ... chociaż niedźwiedzia kasą byś nie przekupił :P
Ale przygoda niezła :]
Pozdrawiam
sikor4fun-remove
- 21:40 środa, 5 maja 2010 | linkuj
I zaklął szpetnie po francusku! :)
Po zdjęciach widzę, że rzeczywiście błoto solidne. Też chcę w najbliższym czasie jakąś dłuższą trasę zrobić, ale to będzie typowy asfalt krakowski. Telefon i kaskę zawsze warto ze sobą zabrać, nawet przy gorszym humorze. Trzymam kciuki za spokój ducha! :)
Autochton
- 19:23 środa, 5 maja 2010 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa mmyta
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl