Niedziela, 9 września 2012
Kategoria Beskidy
Nie o to chodzi aby złapać króliczka, ale by gonić go...
Pogoda rozpieszcza w tym roku, a ja lubie być rozpieszczany, więc oddałem się rozkoszy ;/ .
Wyruszyłem bez planu na trasę, bo i sam wyjazd był spontaniczny, jak zobaczyłem bezchmurne niebo, zapakowałem co najważniejsze i ruszyłem przed siebie.
Wyszło tak, że wylądowałem pod Dębowcem i już cel miałem obrany - Klimczok.
Wyjechałem całkiem wypoczęty ale bez wielkich ambicji co do tempa, moje myśli były daleko od treningu, chciałem się pokręcić po górach...plan się jednak zmienił jak tuż przed Dębowcem wyprzedził mnie jeden gość, pomyślałem sobie wtedy, Wojtek, ale się ślimaczysz, czekać tylko aż babcie z laskami będą krzyczeć z drogi.
Mam tak że jak mnie ktoś wyprzedza to zwiększam tempo, nie wiem, to chyba nie dobrze, co? ;-)
Z początku mi odjechał, a ja się tłukłem z myślami i śmiałem się do siebie, ale kątem oka cały czas zerkałem. Im bliżej szczytu Szyndzielni tym się zbliżałem i już miałem misterny plan wyprzedzić go pod koniec hehe, po drodze zastanawiałem się czy gość jedzie na pełnym luzie i tylko ja tu zostawiam resztki sił czy może słyszy mnie i nie odpuszcza. Czasami wydawało mi się że zerka, ale nie dałem się złapać na kontakt wzrokowy, wiecie pokerowa mina, mnie tu nie ma jakby co...
Na końcu wyprzedzanie sobie darowałem, ale przypomniało mi się co to znaczy determinacja i cel. Bez tego nie ma mowy o postępach w formie :)
Na Szyndzielni się zatrzymałem i widziałem że on też kawałek dalej, chyba go jednak wymęczyłem :D
Później już pełny relaks, wtoczyłem się na Klimczok, dalej na Szczyrk i back to home to Bielsko-Biała city. Zmęczony ale bardzo zadowolony :)
Wyruszyłem bez planu na trasę, bo i sam wyjazd był spontaniczny, jak zobaczyłem bezchmurne niebo, zapakowałem co najważniejsze i ruszyłem przed siebie.
Wyszło tak, że wylądowałem pod Dębowcem i już cel miałem obrany - Klimczok.
Wyjechałem całkiem wypoczęty ale bez wielkich ambicji co do tempa, moje myśli były daleko od treningu, chciałem się pokręcić po górach...plan się jednak zmienił jak tuż przed Dębowcem wyprzedził mnie jeden gość, pomyślałem sobie wtedy, Wojtek, ale się ślimaczysz, czekać tylko aż babcie z laskami będą krzyczeć z drogi.
Mam tak że jak mnie ktoś wyprzedza to zwiększam tempo, nie wiem, to chyba nie dobrze, co? ;-)
Z początku mi odjechał, a ja się tłukłem z myślami i śmiałem się do siebie, ale kątem oka cały czas zerkałem. Im bliżej szczytu Szyndzielni tym się zbliżałem i już miałem misterny plan wyprzedzić go pod koniec hehe, po drodze zastanawiałem się czy gość jedzie na pełnym luzie i tylko ja tu zostawiam resztki sił czy może słyszy mnie i nie odpuszcza. Czasami wydawało mi się że zerka, ale nie dałem się złapać na kontakt wzrokowy, wiecie pokerowa mina, mnie tu nie ma jakby co...
Na końcu wyprzedzanie sobie darowałem, ale przypomniało mi się co to znaczy determinacja i cel. Bez tego nie ma mowy o postępach w formie :)
Na Szyndzielni się zatrzymałem i widziałem że on też kawałek dalej, chyba go jednak wymęczyłem :D
Później już pełny relaks, wtoczyłem się na Klimczok, dalej na Szczyrk i back to home to Bielsko-Biała city. Zmęczony ale bardzo zadowolony :)
- DST 30.00km
- Teren 10.00km
- Czas 02:00
- VAVG 15.00km/h
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Ja również odpuściłem wyprzedzanie w niedzielę, zresztą to było na zjeździe, więc miałem przewagę masy, hehe. Na podjazdach lubię ścigać, chociaż jak do tej pory praktycznie zawsze trafiałem na niedzielnych zawodników, co to górki robią na raty:) Także nie krępuj się i dawaj ostro po pedałach :)
k4r3l - 19:52 poniedziałek, 10 września 2012 | linkuj
Pamiętam jak kiedyś pojechałam z wujkiem na rower i nagle jakiś gość nas wyprzedził. Ja zwykle takich rzeczy nie zauważam i tym razem tak samo. Hehe a wujek jakiego nagle "speeda" dostał :) Ja już tam nie dawałam rady, ale wujek mnie popędzał i w końcu go dorwaliśmy. Okazało się, że to był pan też w wieku 50+. Myślałam, że z takich rzeczy się wyrasta, a tu się nagle okazuje, że poważni na ogół ludzie nadal lubią się bawić w berka :)
marysia - 21:30 niedziela, 9 września 2012 | linkuj
trenuj trenuj...bo może w sobotę przyjdę :) zobaczymy jak tam pogoda bedzie łaskawa..chodź będę chciał pojechać na całodniową traskę (od 11 do 18 z przerwami na obiadek i takie tam- może Babia ? przy pomocy dojazdu pociągiem) i w niedziele krótszą trasa..max do 15 muszę pogadać z Grzesiem czy da radę też jeździć
sebol - 19:44 niedziela, 9 września 2012 | linkuj
Komentuj