Informacje

  • Wszystkie kilometry: 7070.90 km
  • Km w terenie: 2114.00 km (29.90%)
  • Czas na rowerze: 16d 02h 21m
  • Prędkość średnia: 15.92 km/h
  • Suma w górę: 3500 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy feels3.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Piątek, 18 czerwca 2010 Kategoria Beskidy

Atak na Pilsko - 1557 m n.p.m.

Dzień jest długi, można rozwinąć skrzydła, wręcz rozkwitnąć z planowaniem wycieczek, nie mając sensowenego oświetlenia, można pokusić o powrót w ok 21 a nawet o tej godzinie zjeżdżać z gór, co z radością dziś popełniłem, podejmując się ataku na drugi po Babiej Górze co do wysokości masyw górski w Beskidzie Żywieckim mającym swój szczyt ma wys 1557 m n.p.m. dodam leżący już po stronie słowackiej, o czym raczyła mi przypomnieć telefonia komórkowa, wysyłając ujmującego swoim pięknem smsa, przy okazji przypominając o stawkach i możliwościach jakie daj roaming.


Nawet ja mimo długiego dnia, nie chciałem ryzykować tak na 100% i chciałem ominąć z braku czasu, część asfaltową do Węgierskiej Górki, auta brać nie chciałem bo nie wiedziałem gdzie mnie poniesie, a ograniczony powrotem w konkretne miejsce nie chciałem być i padł pomysł pociągu, ale w realizacji nieudany, trzeba dodać i to.
Nie sprawdziłem że pociag, który mknie do WG i startuje w Bielsku nie zatrzymuje się w Leszczynach, dwie stacje dalej, gdzie na niego czekałem, no cóż, pomachałem jak przejeżdżał i tak oto pierwszy punkt planu poszedł jak to mówił Siara "w pizdu"

Pięknymi asfaltami wprost do...ech, może lepiej nie.
Kiedy już dotarłem do Węgierskiej Górki, skierowałem się do Żabnicy, wybierając asfaltowy podjazd na Hale Boraczą, mimo iż wcześniej naumiana na pamięć mapa sugerowała teren, będąc pierwszy raz w tych górach, mając świadomość, że przed zmrokiem trzeba wrócić, pocinałem jak górska kozica tym ekhm, pięknym asfaltem, ale jak doczytacie później jak i ja teraz znając wszystkie fakty, stwierdzam, to był dobry wybór.

Z Hali Boraczej, zaczynają się prawdziwe górskie tereny, mimo iż mam je na co dzień i to nie byle jakie (Skrzyczne, Barania Góra, Klimczok czy Błatnia) widoki zapierają dech w piersiach, jednak trzeba otwarcie to przyznać, pod kątem roweru te tereny są o wiele ciekawsze, pomyślałem sobie wtedy idealnie nadające się na maraton, kręte single, zakręty, hopki, kamienie, korzenie, z dala od głównych szerokich na dwa auta szlaków, choć po prawdzie to one tam były główne właśnie, ach...rozmarzyłem się.

Jadę i nie wiem, focić, jechać, oglądać? Pić coś, jeść, trasy pilnować, no dużo tego jak na jedno człowieka. Co chwila oglądam się za siebie, i wściekam się wspinając się kolejny kilometr, jak ta trasa idealnie nadawała by się do tego by tędy zjechać, ale nie, ja miałem cel, by poznać możliwie dużo za jednym razem i chciałem zjechać, inną drogą, ale ja tu jeszcze wrócę, nie raz, i kiedyś na pewno zjadę tędy, a wyprzedzając fakty, teraz już patrząc na licznik, podjazd pod szczyt to ok 18km, nie trzeba być naukowcem by dojść do wniosku że zjazdu będzie tyle samo, to prosta matematyka.

Mijam kolejna, Halę Lipowską, Trzy Korony, Hale Mizową, pod drodze na trafiam na odcinki dla mnie nie do wjechania, a do tego, nawet te do wjechania wprowadzam, łąpią mnie skurcze, koncentracja opada, a ja zdaję sobie sprawę, że od wyjazdu z Bielska mija już blisko 50km, to niestety dość dużo dla mnie biorąc poprawkę oczywiście na fakt że kontuzja kolana przedłużyła mój start o ponad 3 miesiące i jeżdżę dopiero 2-gi miesiąc regularnie, a i dystansy póki co małe. Uparcie wjeżdżam, wpycham, wnoszę rower, pod Halę Miziową, kierując się na sam Szczyt - Pilsko, tutaj mówcie co chcecie, myślcie co chcecie, piszcie co chcecie, ale 15 minut (ok 500m) przed szczytem odpuściłem...
Prowadziłem rower pod bardzo strome podejście, gdzie idzie się ciężko, a byłem potwornie wyczerpany, miałem przed oczami, jeszcze przecież bardzo długi zjazd, koncentracja padała, ręce mi już drżały a skurcze coraz mocniejsze, na gdzieś jest granica, ja swoją znam, dziś moja o sobie przypomniała. Ale! Ja tu wrócę, na pewno, mocniejszy i podjadę to co trzeba. Bynajmniej nie rozczarowany, wracam parę set metrów na Halę Miziową, robię zasłużony popas, jem w schronisku pyszny żurek, kiełbaskę, piję gorącą kawę i powoli dochodzę do siebie.

Powrót to zielony szlak w kierunku Korbielowa, potwornie trudny, trwający nieustannie ponad 7km, kamienisty, wymagający, z dziecinną łatwością wyciągający wszystkie moje braki siłowe, słabe ramiona, nadgarstki i karzący z szacunkiem do niego podchodzić. Trzeba przyznać że przy tym całym zmęczeniu, i braków wynikających ze słabego ciągle przygotowania do sezonu, mogę być z jednej rzeczy u siebie bardzo dumny, bez sztucznej skromności i pokory, muszę to to przyznać, ale moja technika wspina się na wyżyny i doświadczenie nie mal codziennej jazdy w zeszłym roku po Beskidach, daje o sobie znać, włączam rezerwy siłowe, uruchamiam resztki koncentracji, i szorując czterema literami po tylnym kole, pokonuję ten morderczy zjazd, który nie ma co sprawia mi ogromną satysfakcję. Balansowałem ciałem na tych wielkich kamieniach z taką gracją, końcówkami palców ściskając klamki hamulcowe (notabene w ledwie działający przedni hamulec dziś wyzionął ducha już całkowicie), tak że myślę sobie, czemu jak tak się nie ruszam jak tańczę... Po drodze mijam sympatycznego pana, który ostrzega mnie, droga wymyta przez powiedzie, ale nie powiedział, że będę brodził w glinie i błocie.

Zjeżdżam do drogi asfaltowej, rach ciach, Żywiec, Łodygowice, Bielsko, kąpiel, kolacja, banan na twarzy, i wybiórcza opalenizna zdradzając jaki sport uprawiam...

Do następnego!












































I wyjątkowo kawałek pełen energii, special for you.



Pozdrower!
  • DST 99.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 05:57
  • VAVG 16.64km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Bestia
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
No co to, to nie :) . Wyciąg owszem, ale tylko jak jadę z kumplami w wiadomym celu. Zjechać z dobrej góry.
Póki co wspinaczka daje mi też kupę radochy, póki co :D
feels3
- 16:43 czwartek, 24 czerwca 2010 | linkuj
Plan dość extremalny, na Pilsko zawsze można wspomóc się wyciągiem hehe :) Piękne masz te rejony w Bilesku, Kraków zazdrości.
kubus18
- 14:28 czwartek, 24 czerwca 2010 | linkuj
ciemno to nie widac ;)
rszper
- 13:02 środa, 23 czerwca 2010 | linkuj
Jakiej podłodze? Przecież to na ławce leży :D , żurek oczywiście, bardzo smaczny.
feels3
- 12:28 środa, 23 czerwca 2010 | linkuj
czy w tym garnku na podlodze jest... zurek ? chyba przydalaby sie tam inspekcja sanepidu;)
rszper
- 12:26 środa, 23 czerwca 2010 | linkuj
Zdecydowanie dobry wybór, choć warto dobrze sobie trasę przygotować, ja muszę jeszcze znaleźć choć trochę bardziej przejezdną, ta co teraz jechałem choć super, to jednak wypruła mnie do końca :)
To jest 2-3 razy tyle drogi co podjazd na Skrzyczne z Buczkowic, a i trudniej zdecydowanie.
Jadę tam ponownie jak tylko będzie ciepło.
feels3
- 17:23 poniedziałek, 21 czerwca 2010 | linkuj
Szacun! Nic dodac, nic ujac! Gratulacje po raz kolejny :-)
webit
- 17:21 sobota, 19 czerwca 2010 | linkuj
K4r3l - ostatecznie pociągu nie żałuje, choć gdyby nie to zostało by więcej sił na szczycie

Tajemniczyjogurt - Dzięki, ja na góry nie czekałem, ale jak już się w nich znalazłem nie wiem czy stąd wyjade :)

Goofy601 - Na nogach? To szacunek, kostki można sobie wykręcić na tych kamieniach :) Rowerem mimo wszystko łatwiej, chyba bym na Pilsko nie wszedł na piechotę.

Marusia - Wiem jak to wygląda, tyle trudu i na ostatnich metrach poddanie się :( ,ale uwierz mi już mi rower z rąk wypadał, do tego najważniejsze w tym wszystkim, nie znam kompletnie terenu, nie wiedziałem jaka przeprawa mnie czeka z powrotem.

Sebol - Ty odstawał? Dobre :P Ja może zminimalizuje straty :)

Dariusz79 - Ostatecznie jak mam nadzieje wyczytałeś z opisu, zabrakło dosłownie metrów do samiuśkiego szczytu :( ale i tak jestem z siebie zadowolony, jechałem tam sam, i brakowało kogoś kto by mobilizował :)
feels3
- 08:32 sobota, 19 czerwca 2010 | linkuj
Pilsko na rowerze ja ledwie co na samą górę wejdę na nogach. Gratulacje wjazdu na samą góre:):) Pozdr
DARIUSZ79
- 07:43 sobota, 19 czerwca 2010 | linkuj
no pięknie, dla takiego widoku warto było powalczyć...ja ostatnio nie miałem czasu na nic prawie..muszę sie coś poprawić bo jak przyjadę to będę dużo odstawał :)
sebol
- 20:54 piątek, 18 czerwca 2010 | linkuj
Oj niewiele Ci brakowało do szczytu. Jeszcze kawałek wpychania do Trzech Kopców ,a potem jest już w miarę płasko i jakieś 400 m do kulminacji wierzchołka. Ten żurek trzeba było zjeść przed a nie po ataku na szczyt ;) Szkoda ,że się sponiewierałeś tym odcinkiem z B-B do Węgierskiej Górki. Jak na taki dystans to i tak wjechanie na Miziową było wyczynem.
marusia
- 19:56 piątek, 18 czerwca 2010 | linkuj
Rewelacja :) Znam te trasy, ten zielony szlak Boracza - Lipowska jest super. Zwykle przemieszczam się tamtędy w dół właśnie ( póki co na nogach ;) )Rowerem musi być wyzwanie. No a podjazd z Miziowej na Pilsko to już hardkor nawet dla pieszego turysty :) Dalszych sukcesów w Beskidzie Żywieckim życzę :)
Goofy601
- 19:35 piątek, 18 czerwca 2010 | linkuj
Świetna trasa, świetne widoki, świetne zdjęcia! Ja nie mogę się doczekać swojego pierwszego wypadu w góry :)
tajemniczyjogurt
- 19:25 piątek, 18 czerwca 2010 | linkuj
no to się nazywa konkretny wypad! szkoda tylko tego pociągu, ale za to jest setka i satysfakcja z wypadu pełnego wrażeń! k4r3l - 19:24 piątek, 18 czerwca 2010 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa nekzz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl