Wpisy archiwalne w kategorii
z ekpiką
Dystans całkowity: | 1098.00 km (w terenie 331.00 km; 30.15%) |
Czas w ruchu: | 64:33 |
Średnia prędkość: | 14.92 km/h |
Maksymalna prędkość: | 66.00 km/h |
Liczba aktywności: | 21 |
Średnio na aktywność: | 52.29 km i 4h 18m |
Więcej statystyk |
Sobota, 17 kwietnia 2010
Kategoria Beskidy, Bielsko i okolice, z ekpiką
Mafia z Rzeszowa w Bielsku stage II :P
Umarłem dziś, odcięło mi prąd. Ależ jak mam zaległości :P
Skracając relację powiem tylko tyle, na Przegibek postanowiliśmy wjechać każdy swoim tempem, 18 min straty do Sebastiana ;), owszem można to trochę tłumaczyć tym że ja ostatnie 4 miesiące nic nie robiłem, ale to był pogrom.
Ale pomijając tempo, dzisiejszy trip był bardzo udany, sporo tego było, kilka ciekawych miejsc zobaczyliśmy min: Przegibek, Międzybrodzie, Góra Żar, Kozubnik, Trzy Lipki, miał być jeszcze tor saneczkowy na Koziej Górce, ale tuż przed już nie mogłem kręcić korbą. Nie, nie, nie była popsuta :P
Pogoda znów dopisała, a asfalty okazały się naprawdę przyjemne, jednak jazda w towarzystwie to zupełnie co innego, więc jestem zadowolony, boję się tylko jutrzejszego dnia, mamy cel ambitny, chyba aż za bardzo, ale spróbujemy :)
Skracając relację powiem tylko tyle, na Przegibek postanowiliśmy wjechać każdy swoim tempem, 18 min straty do Sebastiana ;), owszem można to trochę tłumaczyć tym że ja ostatnie 4 miesiące nic nie robiłem, ale to był pogrom.
Ale pomijając tempo, dzisiejszy trip był bardzo udany, sporo tego było, kilka ciekawych miejsc zobaczyliśmy min: Przegibek, Międzybrodzie, Góra Żar, Kozubnik, Trzy Lipki, miał być jeszcze tor saneczkowy na Koziej Górce, ale tuż przed już nie mogłem kręcić korbą. Nie, nie, nie była popsuta :P
Pogoda znów dopisała, a asfalty okazały się naprawdę przyjemne, jednak jazda w towarzystwie to zupełnie co innego, więc jestem zadowolony, boję się tylko jutrzejszego dnia, mamy cel ambitny, chyba aż za bardzo, ale spróbujemy :)
- DST 88.00km
- Czas 05:16
- VAVG 16.71km/h
- VMAX 66.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 16 kwietnia 2010
Kategoria Beskidy, Bielsko i okolice, z ekpiką
Mafia z Rzeszowa w Bielsku stage I :P
Sebastian to jeden z ludzi, którzy słowa zamieniają w czyny więc jak obiecał tak zrobił i odwiedził moje strony :)
Pogoda jak na zamówienie, po cało tygodniowym deszczu dziś dosłownie w kilka chwil wyszło słońce i trzymało do końca dnia, Sebastian mówi że pogodę przywiózł ze sobą, i bardzo dobrze, bo trzeba się brać do roboty i jeździć, bo zaległości ogromne, dziś może nie było szału, tempo ok, ale kto z nas obu ma jeszcze zapas to dobrze wiemy :P .
Powiem tyle, muszę mocno trenować, dyplomatycznie chciałem zrzucić różnicę na podjazdach na ciężkie (700g) opony, ale no sami wiecie :D.
Tak czy inaczej dziś za poznawczo miało być i tak też było.
Trasa: Bielsko -> Szczyrk -> Orle Gniazdo (+kawałek fajnym podjazdem w stronę Klimczoka) -> Szczyrk -> Bielsko
Pogoda jak na zamówienie, po cało tygodniowym deszczu dziś dosłownie w kilka chwil wyszło słońce i trzymało do końca dnia, Sebastian mówi że pogodę przywiózł ze sobą, i bardzo dobrze, bo trzeba się brać do roboty i jeździć, bo zaległości ogromne, dziś może nie było szału, tempo ok, ale kto z nas obu ma jeszcze zapas to dobrze wiemy :P .
Powiem tyle, muszę mocno trenować, dyplomatycznie chciałem zrzucić różnicę na podjazdach na ciężkie (700g) opony, ale no sami wiecie :D.
Tak czy inaczej dziś za poznawczo miało być i tak też było.
Trasa: Bielsko -> Szczyrk -> Orle Gniazdo (+kawałek fajnym podjazdem w stronę Klimczoka) -> Szczyrk -> Bielsko
- DST 56.00km
- Teren 2.00km
- Czas 03:13
- VAVG 17.41km/h
- VMAX 57.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 listopada 2009
Kategoria Beskidy, nocna jazda, z ekpiką
Hose & feels3: Over the hills and far away
Co może być lepszego od wyprawa po Beskidach, późną jesienią ze słońcem jakby było lato? Ano może być :). Może być to wyprawa kiedy do niej dołącza zakręcony na punkcie rowerowania Hose .
Z początku miałem obawy, kiedy odezwał się do mnie z pytaniem czy kręcę w niedzielę:). Zerknąłem na jego bloga i zacząłem się poważnie zastanawiać czy nie zepsuję sobie reputacji, kiedy wyjdzie, że nizinny kolega pokonał górala :P
Okazało się, że nie taki diabeł straszny i tempo było dla mnie ok, choć do tej pory odnoszę wrażenie, że Hose jechał na pół gwizdka :)
Zaproponowałem trasę, lecz do końca jej nie przemyślałem, bo niestety taka pora roku, że dość szybko robi się noc, ale to nas nie wytrąciło z rytmu i gładko pokonywaliśmy kolejne tereny, choć gładko to pojęcie względne, było kilka podjazdów dających w kość, a i kilka zjazdów przemawiało do rozsądku.
Jechaliśmy kolejno: Dębowiec -> Szyndzielnia -> Klimczok -> czerwonym szlakiem na Salmopol -> Malinowa Skała -> Małe Skrzyczne -> Skrzyczne -> Szczyrk -> Bielsko
Pogoda dopisała świetna, a nie które odcinki zachęcały do puszczenia hamulców, no i jak to tutaj w Beskidach na kamienistych szlakach, nie obyło się bez ukucia węża, dostało się Hose, ja miałem więcej szczęścia, ale też i grubsze oponki więc miałem trochę więcej komfortu przy jeździe.
Docierając do Salmopolu robiło się już naprawdę ciemno, prawdą jest, że gdybym jechał sam, na 100% wracał bym już do domu. Zachęcony przez Hosę nie poddaję się i razem decydujemy że warto zaryzykować, jakby nie było we dwoje raźniej, choć to co nas zastało później przeszło moje oczekiwania :).
Już na Malinowej Skalne zastaje nas kompletna ciemność, widać tylko gwiazdy, w oddali las w postaci czarnych nie czytelnych plam i daleko przed nami, na samym dole zbiór małych świecących punkcików na dole, tak to centrum miasta :P
Po omacku, z zerową widocznoćcią, trochę już zmęczeni ale zachęceni atmosferą kręcimy jedne z ostatnich metrów pod górkę prosto na Skrzyczne. Tam kilka zdjęć, odpoczynek i rozmyślanie co dalej w mojej głowie.
Znam te okolice całkiem dobrze, ale ja najczęściej pokonuje je dość szybko i tylko w dzień wpatrzony w trasę :) , trochę mnie martwiło jak dostaniemy się na dół, a uwierzcie było ciemno jak w wielkiej czarnej D...
Moje zmartwienia rozwiał Hose, wyciągając niewielką lampkę, która może nie była demonem mocy, ale gdyby nie ona, sprowadzalibyśmy rowery po omacku i z buta na sam dół, ale udało się i bezpiecznie dotarliśmy na dół.
Ze Szczyrku to już jak automatu, asfaltem do Bielska, dworzec, zakupy, pogawędka i powrót do domu.
Ryzyko się opłaciło, mimo iż nie wyrobiliśmy się z planem zdążenia przed zmrokiem, udało nam się pokonać trasę, którą w pojedynkę było by zrobić naprawdę ciężko.
Zadowolony i potwornie zmęczony wieczorem dotarłem do domu, objadłem się do pełna i nie pamiętam kiedy zasnąłem, zresztą co mi się nigdy nie zdarza, zdjęcia obejrzałem dopiero następnego dnia :)
Więcej na temat wycieczki na blogu Hose , którego pozdrawiam.
Pozdrower!
Z początku miałem obawy, kiedy odezwał się do mnie z pytaniem czy kręcę w niedzielę:). Zerknąłem na jego bloga i zacząłem się poważnie zastanawiać czy nie zepsuję sobie reputacji, kiedy wyjdzie, że nizinny kolega pokonał górala :P
Okazało się, że nie taki diabeł straszny i tempo było dla mnie ok, choć do tej pory odnoszę wrażenie, że Hose jechał na pół gwizdka :)
Zaproponowałem trasę, lecz do końca jej nie przemyślałem, bo niestety taka pora roku, że dość szybko robi się noc, ale to nas nie wytrąciło z rytmu i gładko pokonywaliśmy kolejne tereny, choć gładko to pojęcie względne, było kilka podjazdów dających w kość, a i kilka zjazdów przemawiało do rozsądku.
Jechaliśmy kolejno: Dębowiec -> Szyndzielnia -> Klimczok -> czerwonym szlakiem na Salmopol -> Malinowa Skała -> Małe Skrzyczne -> Skrzyczne -> Szczyrk -> Bielsko
Pogoda dopisała świetna, a nie które odcinki zachęcały do puszczenia hamulców, no i jak to tutaj w Beskidach na kamienistych szlakach, nie obyło się bez ukucia węża, dostało się Hose, ja miałem więcej szczęścia, ale też i grubsze oponki więc miałem trochę więcej komfortu przy jeździe.
Docierając do Salmopolu robiło się już naprawdę ciemno, prawdą jest, że gdybym jechał sam, na 100% wracał bym już do domu. Zachęcony przez Hosę nie poddaję się i razem decydujemy że warto zaryzykować, jakby nie było we dwoje raźniej, choć to co nas zastało później przeszło moje oczekiwania :).
Już na Malinowej Skalne zastaje nas kompletna ciemność, widać tylko gwiazdy, w oddali las w postaci czarnych nie czytelnych plam i daleko przed nami, na samym dole zbiór małych świecących punkcików na dole, tak to centrum miasta :P
Po omacku, z zerową widocznoćcią, trochę już zmęczeni ale zachęceni atmosferą kręcimy jedne z ostatnich metrów pod górkę prosto na Skrzyczne. Tam kilka zdjęć, odpoczynek i rozmyślanie co dalej w mojej głowie.
Znam te okolice całkiem dobrze, ale ja najczęściej pokonuje je dość szybko i tylko w dzień wpatrzony w trasę :) , trochę mnie martwiło jak dostaniemy się na dół, a uwierzcie było ciemno jak w wielkiej czarnej D...
Moje zmartwienia rozwiał Hose, wyciągając niewielką lampkę, która może nie była demonem mocy, ale gdyby nie ona, sprowadzalibyśmy rowery po omacku i z buta na sam dół, ale udało się i bezpiecznie dotarliśmy na dół.
Ze Szczyrku to już jak automatu, asfaltem do Bielska, dworzec, zakupy, pogawędka i powrót do domu.
Ryzyko się opłaciło, mimo iż nie wyrobiliśmy się z planem zdążenia przed zmrokiem, udało nam się pokonać trasę, którą w pojedynkę było by zrobić naprawdę ciężko.
Zadowolony i potwornie zmęczony wieczorem dotarłem do domu, objadłem się do pełna i nie pamiętam kiedy zasnąłem, zresztą co mi się nigdy nie zdarza, zdjęcia obejrzałem dopiero następnego dnia :)
Więcej na temat wycieczki na blogu Hose , którego pozdrawiam.
W drodze na Szyndzielnię© feels3
Na horyzoncie Skrzyczne czyli cel podróży.© feels3
Widok z Malinowej Skały w drodze na Skrzyczne© feels3
Widok na Skrzyczne z Malinowej...© feels3
Wierza na Skrzycznym po zmroku© feels3
Rowery dwa...sa Skrzycznym :)© feels3
Zachód słońca na Salmopolu w drodze na Skrzyczne© feels3
Pozdrower!
- DST 62.00km
- Teren 30.00km
- Czas 05:00
- VAVG 12.40km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze