Wtorek, 20 kwietnia 2010
Kategoria Beskidy, Bielsko i okolice, z ekpiką
Mafia z Rzeszowa w Bielsku stage V :P
Piąty i ostatni dzień maratonu górskiego z Sebastianem. Trzeba przyznać że nasyciłem się jazdą po pachy.
W sobotę był kryzys, nie sądziłem że dam radę dalej, ale dziś we wtorek jest już ok, tylko nie mam już kompletnie w nogach sił, po za tym ok :).
Najważniejsze że zaliczyliśmy kawał górek i wycisnęliśmy z pogody wszystko, co się dało.
Dziś też mniej czasu, więc tylko popołudniowa krótka jazda.
Pojechaliśmy na Magurkę Wilkowickę, pstrykaliśmy fajne foty i zjechaliśmy na dół, z małą przerwą na zmianę dętki, snejk w wykonaniu Sebastiana po raz drugi.
Zjeżdżaliśmy już spokojnie, w postanowieniu że ostatniego dnia lepiej losu nie kusić i dojechać cało do domu :)
To były ciężkie 235km, ale co wjechaliśmy i zobaczyliśmy, to nasze :)
Było młodzieżowo i z przytupem, a teraz wybaczcie, ale muszę odpocząć :D :P
W sobotę był kryzys, nie sądziłem że dam radę dalej, ale dziś we wtorek jest już ok, tylko nie mam już kompletnie w nogach sił, po za tym ok :).
Najważniejsze że zaliczyliśmy kawał górek i wycisnęliśmy z pogody wszystko, co się dało.
Dziś też mniej czasu, więc tylko popołudniowa krótka jazda.
Pojechaliśmy na Magurkę Wilkowickę, pstrykaliśmy fajne foty i zjechaliśmy na dół, z małą przerwą na zmianę dętki, snejk w wykonaniu Sebastiana po raz drugi.
Zjeżdżaliśmy już spokojnie, w postanowieniu że ostatniego dnia lepiej losu nie kusić i dojechać cało do domu :)
To były ciężkie 235km, ale co wjechaliśmy i zobaczyliśmy, to nasze :)
Było młodzieżowo i z przytupem, a teraz wybaczcie, ale muszę odpocząć :D :P
- DST 18.00km
- Teren 14.00km
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 19 kwietnia 2010
Kategoria Beskidy, Bielsko i okolice, z ekpiką
Mafia z Rzeszowa w Bielsku stage IV :P
Stage IV z Sebastianem.
Dziś ja miałem mało czasu, ale chciałem chwilę pokręcić, więc pojechaliśmy na Kozią Górkę, wspinaczka bardzo szybko, kilka zdjęć, chwila oddechu na górze i powrót starym zniszczonym torem saneczkowym, fajny choć krótki odcinek w dół po korzeniach i kamieniach i chwila w cygańskim lesie, ot relaks w porównaniu do poprzednich trzech dni. Sebastian poleciał dalej na wapienicę.
Prawdę mówiąc nawet mając czas dziś już bym tak dużej trasy nie uciągnął :)
To był konkretny weekend, dla wrażeń wzrokowych, ale i dla nóg :)
Jutro mamy jeszcze jeden mały cel, jak pogoda dopisze na zakończenie tego małego maratonu :P
Dziś ja miałem mało czasu, ale chciałem chwilę pokręcić, więc pojechaliśmy na Kozią Górkę, wspinaczka bardzo szybko, kilka zdjęć, chwila oddechu na górze i powrót starym zniszczonym torem saneczkowym, fajny choć krótki odcinek w dół po korzeniach i kamieniach i chwila w cygańskim lesie, ot relaks w porównaniu do poprzednich trzech dni. Sebastian poleciał dalej na wapienicę.
Prawdę mówiąc nawet mając czas dziś już bym tak dużej trasy nie uciągnął :)
To był konkretny weekend, dla wrażeń wzrokowych, ale i dla nóg :)
Jutro mamy jeszcze jeden mały cel, jak pogoda dopisze na zakończenie tego małego maratonu :P
- DST 7.00km
- Teren 7.00km
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 18 kwietnia 2010
Kategoria Beskidy, Bielsko i okolice, z ekpiką
Mafia z Rzeszowa w Bielsku stage III :P
Dziś trzeci dzień zmagań z Sebastianem, tym razem padło na teren.
Po wczorajszym dniu myślałem, że dziś już nie udźwignę anie jednego kilometra, ale okazało się było nawet lepiej, choć trochę dziś oszukał nas teren, jednak przy wspinaczce po kamienistych trasach Beskidów trudniej jest uciec szybszemu. Wąskie single też wymagały trochę gimnastyki, a po za tym tak naprawdę to chyba widoki dziś nie pozwalały jechać nieustannie tylko ciągle prowokowały nad do zdjęć i oglądania, na tych postojach korzystałem ile mogłem :P
Było konkretnie, z małymi przygodami, sporo ludzi na trasie, super pogoda i rewelacyjna trasa, cel był Barania Góra, ale brakło czasu i zostało "tylko" Skrzyczne :)
Trasa: Dębowiec -> Szyndzielnia -> Klimczok -> Przełęcz Karkoszczonka -> Salmpolol -> Malinowa Skała -> Skrzyczne -> Szczyrk -> Bielsko-Biała -> Lotnisko -> dom :)
uff :D
Po wczorajszym dniu myślałem, że dziś już nie udźwignę anie jednego kilometra, ale okazało się było nawet lepiej, choć trochę dziś oszukał nas teren, jednak przy wspinaczce po kamienistych trasach Beskidów trudniej jest uciec szybszemu. Wąskie single też wymagały trochę gimnastyki, a po za tym tak naprawdę to chyba widoki dziś nie pozwalały jechać nieustannie tylko ciągle prowokowały nad do zdjęć i oglądania, na tych postojach korzystałem ile mogłem :P
Było konkretnie, z małymi przygodami, sporo ludzi na trasie, super pogoda i rewelacyjna trasa, cel był Barania Góra, ale brakło czasu i zostało "tylko" Skrzyczne :)
Trasa: Dębowiec -> Szyndzielnia -> Klimczok -> Przełęcz Karkoszczonka -> Salmpolol -> Malinowa Skała -> Skrzyczne -> Szczyrk -> Bielsko-Biała -> Lotnisko -> dom :)
uff :D
- DST 66.00km
- Teren 40.00km
- Czas 05:16
- VAVG 12.53km/h
- VMAX 57.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 17 kwietnia 2010
Kategoria Beskidy, Bielsko i okolice, z ekpiką
Mafia z Rzeszowa w Bielsku stage II :P
Umarłem dziś, odcięło mi prąd. Ależ jak mam zaległości :P
Skracając relację powiem tylko tyle, na Przegibek postanowiliśmy wjechać każdy swoim tempem, 18 min straty do Sebastiana ;), owszem można to trochę tłumaczyć tym że ja ostatnie 4 miesiące nic nie robiłem, ale to był pogrom.
Ale pomijając tempo, dzisiejszy trip był bardzo udany, sporo tego było, kilka ciekawych miejsc zobaczyliśmy min: Przegibek, Międzybrodzie, Góra Żar, Kozubnik, Trzy Lipki, miał być jeszcze tor saneczkowy na Koziej Górce, ale tuż przed już nie mogłem kręcić korbą. Nie, nie, nie była popsuta :P
Pogoda znów dopisała, a asfalty okazały się naprawdę przyjemne, jednak jazda w towarzystwie to zupełnie co innego, więc jestem zadowolony, boję się tylko jutrzejszego dnia, mamy cel ambitny, chyba aż za bardzo, ale spróbujemy :)
Skracając relację powiem tylko tyle, na Przegibek postanowiliśmy wjechać każdy swoim tempem, 18 min straty do Sebastiana ;), owszem można to trochę tłumaczyć tym że ja ostatnie 4 miesiące nic nie robiłem, ale to był pogrom.
Ale pomijając tempo, dzisiejszy trip był bardzo udany, sporo tego było, kilka ciekawych miejsc zobaczyliśmy min: Przegibek, Międzybrodzie, Góra Żar, Kozubnik, Trzy Lipki, miał być jeszcze tor saneczkowy na Koziej Górce, ale tuż przed już nie mogłem kręcić korbą. Nie, nie, nie była popsuta :P
Pogoda znów dopisała, a asfalty okazały się naprawdę przyjemne, jednak jazda w towarzystwie to zupełnie co innego, więc jestem zadowolony, boję się tylko jutrzejszego dnia, mamy cel ambitny, chyba aż za bardzo, ale spróbujemy :)
- DST 88.00km
- Czas 05:16
- VAVG 16.71km/h
- VMAX 66.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 16 kwietnia 2010
Kategoria Beskidy, Bielsko i okolice, z ekpiką
Mafia z Rzeszowa w Bielsku stage I :P
Sebastian to jeden z ludzi, którzy słowa zamieniają w czyny więc jak obiecał tak zrobił i odwiedził moje strony :)
Pogoda jak na zamówienie, po cało tygodniowym deszczu dziś dosłownie w kilka chwil wyszło słońce i trzymało do końca dnia, Sebastian mówi że pogodę przywiózł ze sobą, i bardzo dobrze, bo trzeba się brać do roboty i jeździć, bo zaległości ogromne, dziś może nie było szału, tempo ok, ale kto z nas obu ma jeszcze zapas to dobrze wiemy :P .
Powiem tyle, muszę mocno trenować, dyplomatycznie chciałem zrzucić różnicę na podjazdach na ciężkie (700g) opony, ale no sami wiecie :D.
Tak czy inaczej dziś za poznawczo miało być i tak też było.
Trasa: Bielsko -> Szczyrk -> Orle Gniazdo (+kawałek fajnym podjazdem w stronę Klimczoka) -> Szczyrk -> Bielsko
Pogoda jak na zamówienie, po cało tygodniowym deszczu dziś dosłownie w kilka chwil wyszło słońce i trzymało do końca dnia, Sebastian mówi że pogodę przywiózł ze sobą, i bardzo dobrze, bo trzeba się brać do roboty i jeździć, bo zaległości ogromne, dziś może nie było szału, tempo ok, ale kto z nas obu ma jeszcze zapas to dobrze wiemy :P .
Powiem tyle, muszę mocno trenować, dyplomatycznie chciałem zrzucić różnicę na podjazdach na ciężkie (700g) opony, ale no sami wiecie :D.
Tak czy inaczej dziś za poznawczo miało być i tak też było.
Trasa: Bielsko -> Szczyrk -> Orle Gniazdo (+kawałek fajnym podjazdem w stronę Klimczoka) -> Szczyrk -> Bielsko
- DST 56.00km
- Teren 2.00km
- Czas 03:13
- VAVG 17.41km/h
- VMAX 57.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 9 kwietnia 2010
Kategoria Beskidy, Bielsko i okolice
Pętla bez kicka :P
Dziś postanowiłem przetestować swoje kolana i choć trochę narzucić tempo, nie tyle w kwestii szybkości, ale np nie unikając stromych podjazdów, z założeniem że jak będzie boleć, staje i wracam do domu.
Można powiedzieć, że ból przez całą trasę miałem pod kontrolą, jestem umiarkowanym optymistą, dało rade nawet przycisnąć gdzie nie gdzie, mało tego dziś już wiem, że moja forma wyjściowa, jest znacznie lepsza niż ta rok temu, bez większego trudu zrobiłem dziś kilka naprawdę okazałych podjazdów.
Min pod Magurkę Wilkowicką, tym razem nawet trudniejszym podjazdem i poszło bez odpoczynku. Na górze krótka przerwa, decyzja, jadę dalej, tym razem w nieznane bo obrałem szlak który jeszcze nie gościł moich 2 kółek, a więc czerwonym w kierunku Międzybrodzia, wybór okazał się genialny mimo iż na kilku odcinkach sporo błota i resztek śniegu.
Po kilku kilometrowej jeździe pasmami gór, czekała mnie nagroda, naprawdę konkretny zjazd w dół, z każdym metrem się rozkręcałem i jak złapałem koncentrację to głębszy oddech wziąłem dopiero na dole w centrum Międzybrodzia :)
Założenie z powrotem ponad 2,2 calowych opon z traktorem jak motorze enduro było dobrym posunięciem, beskidzkie kamienie to jednak jakby nie patrzeć katorżnicza udręka dla roweru, kół i nadgarstków, nawet jadąc na miękko ustawionym fullu, rzuca rowerem tak że odnosi się wrażenie, że to nie ja kontroluję rower a jedynie trasa ustala jego kierunek, ja tylko mogę się ratować lekką kontrą :P
Dalej w lewo i słynny podjazd na Hrobaczą Łąkę, nie taki diabeł straszny, ale długi, naprawdę długi, po drodze łapie mnie deszcz i kończy się słoneczna pogoda, co jednak dodaje uroku bo zjazd w okolice Lipnika czeka mnie na kamienistym podmokłym szlaku, miałem okazję poczuć kilka razy skoki tętna kiedy kładłem się bokiem w zakrętach i byłem bliski kontaktu z Matką Ziemią, no cóż, ślisko było ;)
Wróciłem do domu cały ubłocony ale bardzo zadowolony, kolana na plus, choć ciągle pod kontrolą, także dmucham na zimne.
Można powiedzieć, że ból przez całą trasę miałem pod kontrolą, jestem umiarkowanym optymistą, dało rade nawet przycisnąć gdzie nie gdzie, mało tego dziś już wiem, że moja forma wyjściowa, jest znacznie lepsza niż ta rok temu, bez większego trudu zrobiłem dziś kilka naprawdę okazałych podjazdów.
Min pod Magurkę Wilkowicką, tym razem nawet trudniejszym podjazdem i poszło bez odpoczynku. Na górze krótka przerwa, decyzja, jadę dalej, tym razem w nieznane bo obrałem szlak który jeszcze nie gościł moich 2 kółek, a więc czerwonym w kierunku Międzybrodzia, wybór okazał się genialny mimo iż na kilku odcinkach sporo błota i resztek śniegu.
Po kilku kilometrowej jeździe pasmami gór, czekała mnie nagroda, naprawdę konkretny zjazd w dół, z każdym metrem się rozkręcałem i jak złapałem koncentrację to głębszy oddech wziąłem dopiero na dole w centrum Międzybrodzia :)
Założenie z powrotem ponad 2,2 calowych opon z traktorem jak motorze enduro było dobrym posunięciem, beskidzkie kamienie to jednak jakby nie patrzeć katorżnicza udręka dla roweru, kół i nadgarstków, nawet jadąc na miękko ustawionym fullu, rzuca rowerem tak że odnosi się wrażenie, że to nie ja kontroluję rower a jedynie trasa ustala jego kierunek, ja tylko mogę się ratować lekką kontrą :P
Dalej w lewo i słynny podjazd na Hrobaczą Łąkę, nie taki diabeł straszny, ale długi, naprawdę długi, po drodze łapie mnie deszcz i kończy się słoneczna pogoda, co jednak dodaje uroku bo zjazd w okolice Lipnika czeka mnie na kamienistym podmokłym szlaku, miałem okazję poczuć kilka razy skoki tętna kiedy kładłem się bokiem w zakrętach i byłem bliski kontaktu z Matką Ziemią, no cóż, ślisko było ;)
Wróciłem do domu cały ubłocony ale bardzo zadowolony, kolana na plus, choć ciągle pod kontrolą, także dmucham na zimne.
- DST 41.00km
- Teren 32.00km
- Czas 03:35
- VAVG 11.44km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 8 kwietnia 2010
Kategoria Beskidy
UP&DOWN
Za mało mi było, więc jeszcze raz na Kozią i w dół równoległymi ścieżkami do toru saneczkowego, tzn jego pozostałości, tym razem sobie przycisnąłem, rower czuje coraz lepiej, jest dobrze.
- DST 6.00km
- Teren 6.00km
- Czas 00:35
- VAVG 10.29km/h
- VMAX 45.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 8 kwietnia 2010
Kategoria Beskidy, Bielsko i okolice
Pod wyciąg
Na jakże by gdzie indziej niż nie na Kozią, miało byś tak i z powrotem, ale pojechałem dalej w stronę Szyndzielni, tym razem darłem pod górę byle stromiej, ale nie dotarłem głównym szlakiem na szczyt tylko gdzieś krzakami przedzierałem się i wyszedłem tuż pod wyciągiem, stromo było jak dla mnie, więc siodło opuściłem, tyłek na tylne koło i ześlizgiwałem się powoli, ale dało rade. Później dokończyłem korzystając ze świetnej pogody rundkę po mieście.
- DST 21.00km
- Teren 8.00km
- Czas 01:45
- VAVG 12.00km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 kwietnia 2010
Kategoria Beskidy, Bielsko i okolice
Kozia G.
Dziś niezwykle leniwy wyjazd, niezwykle też przyjemny i mimo symbolicznej ilości kilometrów bardzo długi. Pogoda dziś dopisała jak na tę porę roku po prostu cycuś malina.
Ponieważ wczoraj nakręciłem się całkiem sporo, dziś nie żałuję tego spacerowego tempa. Wspinałem się dziś na Kozią górę, pół na pół idąc z rowerem i jadąc.
Tak czy inaczej dziś było bardzo relaksacyjnie, po drodze spotkałem Dominika, dobrze że poznał mnie z BS, ja dziś z głową w chmurach, pewnie jakbym na niego wpadł albo pod rower jego to dopiero bym poznał :) , ale taki dzień dzisiaj leniwy a ja rozkojarzony.
Przy okazji zdjęć dostał mi się krótki filmik z jazdy, tak na szybko dla próby, i stwierdziłem że jadę na nim jak pierdoła :D , owszem dopiero sezon się zaczyna, ja jeszcze bez formy a i trzeba w rytm wpaść no i w ogóle ja dziś taki ospały byłem, ale to nie zmienia faktu że na filmie wyglądam jakbym stał w miejscu, a mi się wydawało że cisnąłem, no może nie jakoś specjalnie, ale cholera starałem się :D. Ale nie wrzucęe na bloga bo wstyd :P
Pozdrowienia świąteczne.
Ponieważ wczoraj nakręciłem się całkiem sporo, dziś nie żałuję tego spacerowego tempa. Wspinałem się dziś na Kozią górę, pół na pół idąc z rowerem i jadąc.
Tak czy inaczej dziś było bardzo relaksacyjnie, po drodze spotkałem Dominika, dobrze że poznał mnie z BS, ja dziś z głową w chmurach, pewnie jakbym na niego wpadł albo pod rower jego to dopiero bym poznał :) , ale taki dzień dzisiaj leniwy a ja rozkojarzony.
Przy okazji zdjęć dostał mi się krótki filmik z jazdy, tak na szybko dla próby, i stwierdziłem że jadę na nim jak pierdoła :D , owszem dopiero sezon się zaczyna, ja jeszcze bez formy a i trzeba w rytm wpaść no i w ogóle ja dziś taki ospały byłem, ale to nie zmienia faktu że na filmie wyglądam jakbym stał w miejscu, a mi się wydawało że cisnąłem, no może nie jakoś specjalnie, ale cholera starałem się :D. Ale nie wrzucęe na bloga bo wstyd :P
Pozdrowienia świąteczne.
- DST 9.00km
- Teren 9.00km
- VMAX 41.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 kwietnia 2010
Kategoria Bielsko i okolice, Beskidy
Pierwsze górki
Najbardziej wyczerpujący wyjazd na początku tego sezonu, niby średnie temp, niby się nie zmęczyłem, niby kilometrów nie tak dużo, ale teraz jak to pisze to padam.
Ale zadowolony, pokręciłem się po mieście i później uderzyłem w rejony Wielkiej Łąki, dziś też z górki trochę przycisnąłem, szło całkiem nieźle, ale jeden mocny uślizg przedniego koła przypomniał mi że jeszcze warunki nie są idealne, a i ja muszę się wkręcić na obroty dopiero. Uff.
Wszystko wyszło przypadkowo, bo docelowo jechałem do Decathlonu, ale tak to bywa ;)
Ale zadowolony, pokręciłem się po mieście i później uderzyłem w rejony Wielkiej Łąki, dziś też z górki trochę przycisnąłem, szło całkiem nieźle, ale jeden mocny uślizg przedniego koła przypomniał mi że jeszcze warunki nie są idealne, a i ja muszę się wkręcić na obroty dopiero. Uff.
Wszystko wyszło przypadkowo, bo docelowo jechałem do Decathlonu, ale tak to bywa ;)
- DST 44.00km
- Teren 12.00km
- Czas 02:48
- VAVG 15.71km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Bestia
- Aktywność Jazda na rowerze